Jak się dostać?
Podróż autobusem pomiędzy Siem Reap, a Phnom Penh nie powinna trwać dłużej niż 6-7 godzin i w wyniku dość poważnych inwestycji w jakość kambodżańskich dróg, powinna być w miarę komfortowa (może nie licząc tłoku w autobusie). Aby dotrzeć do Kratie, trzeba mniej więcej w połowie drogi (w Kampong Thom) przesiąść się do innego pojazdu.
Do Phnom Penh można dostać się także wodolotem, płynąc przez jezioro Tonle Sap, ale wraz z rozbudową sieci dróg i coraz dostępniejszym transportem autobusowym, prawdopodobnie ta opcja wkrótce przestanie być dostępna.
Z Siem Reap możliwa jest także podróż autobusem do Battambang, która zajmuje około 4 godzin.
Bardzo wiele osób przyjeżdża do Siem Reap prosto z Bangkoku. Można to zrobić na dwa sposoby, albo bezpośrednim autobusem turystycznym z Khao San Road (10-18 godzin), albo samodzielnie przez przejście graniczne Aranyaprathet/Poipet (pociągiem lub autobusem z Bangkoku do Aranyaprathet, tuk-tukiem do przejścia granicznego, piechotą do kambodżańskiego Poipet, a dalej współdzieloną taksówką (4 godziny) lub autobusem (6 godzin) prosto do Siem Reap).
Bezpośrednie autobusy turystyczne na trasie Bangkok są tanie i łatwe w organizacji, ale cieszą się bardzo złą sławą. Podczas przekraczania granicy turyści naciągani są na fikcyjne, zupełnie nieuzasadnione, dodatkowe opłaty związane z organizacją wizy On Arival. Do tego kierowcy celowo przedłużają całą podróż tak, żeby do celu przyjechać w nocy, kiedy większości osób nie będzie będzie chciała po ciemku szukać hotelu i zgodzą się zostać w tym, przed którego drzwiami akurat "przypadkiem" zatrzymał się autobus. W cenie pokoju naturalnie wliczona jest extra opłata dla nieuczciwego kierowcy.
Opinie o Siem Reap
+ DODAJ
Nocleg do Angkor. Jedyny powód postawienia tam stopy.
http://wyjechalamzarazwracam.blogspot.com/2016/12/siem-reap-i-angkor.html
Dla mnie to miasto jest w pewnym sensie fenomenem, jak po środku niczego mogło wyrosnąć duże miasto, zyski czerpiące główniez tego, że znajduje się w pobliżu jednych z najbardziej sławnych ruin na świecie. Jakbym nie wiedział, gdzie jestem to mógłby na pierwszy rzut oka stwierdzić, że to typowy azjatycki kurort nadmorski z barami, sklepami, dyskotekami i tłumem turystów. Nie ma tam w zasadzie nic do oglądania poza miejscami, gdzie można się pobawić i dobrze zjeść.
Byłam dość krótko, ale niespecjalnie zachwyciło. Mimo cudownego hotelu, obsługi najlepszej w Azji jaką tam uświadczyliśmy, drugi razy bym odwiedziła. Ogólnie jest okej, ale bez efektu wow. Nie ma się co dziwić skoro to sypilania Angkor (które zdecydowanie trzeba zobaczyć!).
Warto odwiedzić nocny rynek, robi fajny klimat.
Rok 2016, marzec. Chciwość, pazerność, lenistwo, naciągactwo na każdym kroku, gangi turystyczne z których żyją całe klany. Jeżeli kambodża to najbiednijsze Państwo Azji to ceny są tu mega wysokie!, ogólnie w Tajlandii kontynentalnej jest taniej! tylko piwo w knajpie jak się uda to masz 0,5 dolara, choć jak się obsłudze umyśli to za mniej niż 1,5 nie kupisz, białas to chodzący bank i trzeba go oskubać! Niesamowicie psuje to całościowy odbiór Kambodży!
Siem Reap, a przynajmniej jego centrum, to wyspa komercji na oceanie ogromnej biedy. Warto w końcu pamiętać, że Kambodża to najbiedniejsze państwo Azji. Choć droga do naszego hostelu nie jest utwardzona, a kurz czerwonej ziemi Kambodży unosi się na wysokość kilku metrów, to mijamy tuk tukiem między innymi lokale Hard Rock Cafe, Costa i inne zagraniczne sieciówki. Totalna abstrakcja, która powstała na rzecz tłumnie odwiedzających to miejsce turystów z Chin, USA, Australii oraz wielu innych krajów świata. Jeśli planujecie wypad do Kambodży z Bangkoku, to z naszej relacji dowiecie się, jak go zorganizować, bezstresowo przekroczyć granicę oraz gdzie nocować i iść na jedzenie w Siem Reap: http://orlynawylocie.pl/tajlandia-i-kambodza/
Minus za ilość turystów. Samo miasto nudne, ale wieczorem ... najlepsze imprezy :)
Niestety bardzo rozczarowali mnie ludzie w mieście,którzy naciągają na pieniądze jak się tylko da i nie chcą przejechać kilometra tuk-tukiem za mniej niż 3$!! Totalnie zepsuci i leniwi. Samo miasto bardzo marne i wszędzie śmierdzi. Natomiast pobliski Angkor wspaniały, ale to inna kropka:)
Fajny nocny bazar, ale jak wszędzie ceny są zawyżane dla turystów. Bardzo dużo knajp w stylu europejskim, co może się podobać po wielu dniach w podróży.
Najbardziej europejskie miasteczko Azji. Ale czemu się dziwic skoro codziennie do Angkoru ściaga kilkadziesiąt tysiecy turystów! Całe ulice tylko pod turystów. Taka dziwna Europa w srodku biednego kraju. Mi sie podobało. 3-4 dni jest fajnie potem zaczyna denerwować. Chcąc odwiedzic Angkor i tak nie macie wyjścia. Na przedmieściach luksusowe hotele. Warto wejśc w boczna uliczke i zobaczyc bardzo inny świat - prawdziwa Kambodżę!
Bardzo, ale to bardzo sympatyczne miasteczko z bogatym zyciem nocnym:)
Bardzo fajne miejsce. Trochę w Azji już widziałem i po Siem Reap spodziewałem się że będzie niczym więcej jak noclegownią dla Angkor. Okazuje się jednak że to naprawdę całkiem sympatyczne miasto. Przede wszystkim przesympatyczni ludzie. Poza tym absurdalnie wręcz niskie ceny - lokalne, pyszne kluchy z warzywami i kurczakiem za dolara, małe piwo w knajpie za pół itp. Od siebie szczególnie polecam lekcje gotowania w restauracji Temple. Koszt to 10 dolarów. W ramach tego uczymy się przygotowywać wybrany przez nas starter, danie główne i deser, dostajemy koszulkę, picie, mamy spacer na miejscowy targ z omówieniem wszystkich lokalnych warzyw i owoców. Poza tym oczywiście na końcu konsumujemy wszystko to co przygotowaliśmy. Jedzenia jest masa. Ja z moją dziewczyną wzięliśmy jedną lekcję [ja gotowałem, ona robiła zdjęcia] a potem obydwoje najedliśmy się do syta. Warto dodać że przygotowane przez nas potrawy w menu kosztowały łącznie 9 dolarów... Absolutnie genialna sprawa.
Dobra baza wypadowa do zwiedzania Angkoru. Nowoczesne miasto z hotelami, restauracjami, barami i bazarami. Niskobudżetowcy powinni poszukać hosteli na uboczu - my mieszkaliśmy w Jasmine Hostel po 4,5 USD za łóżko w 2-osobowym pokoju.
Warto wynajac rower i wybrac sie na wycieczke za miasto lewa strona rzeki w kierunki jeziora Tonle Sap , zadnego bialasa , sami tubylcy , gliniana droga i hatki przy niej , cos niesamowitego
W porównaniu z Battambang, Kampot, czy nawet Sikanoukville straszne miejsce. Tłumy turystów, "wyszkoleni" tuk-tukowcy i hotelarze. Na szczęście mieszkałam poza Central Marketem, w cichym miejscu nad rzeką. Mimo tego Siem Reap ma swój klimat. No i pyszne indyjskie restauracje!! Knajpa prowadzona przez "białaskę" koło marketu też klimatyczna - dobre miejsce na odpoczynek i łyczek piwa "Angkor" :) Siem Reap ma chyba najgorsze drogi w całej Kambodży :)
Misato koszmarne.
Część mieszkalna do wytrzymania, natomiast dzielnica turystyczna pożal się boże.
Siem Reap nalezy traktować tylko jako noclegownię i bazę przelotową
miasto ma swoj klimat nie powem ale wielu ludzi jest tu strasznie denerwujacych i cwaniakujacych, a w hotelach i niektorych biurach strasznie głupich, dzieci w swiatyniach angkoru(bez szkoły) lepiej znaly angielski(a nawet troche polskiego czy rosyjskiego) niż kretyni w hotelach czybiurach, po siem reap nasuwa mi sie reflekscja ze nie dziwie sie pol potowi ze chcial sie pozbyc z kraju takich idiotow
Wolę nie myśleć jaki byłby los tego miasta gdyby nie Angkor...
W cieniu wielkiego Angkor. Wspaniała baza do wypadów nad Tonle Sap jak i do dżungli. Ale i po samym Siem można się powłóczyć i jest fajnie. Najbardziej mi doskwierał upał mimo iż bylem tam w marcu a co się dzieje teraz strach pomyśleć ale mimo to polecam
Fajne, ruchliwe miasteczko. Dużo knajpek (typu pub) z niezłym i tanim jedzeniem. W dzień tłoczne i zakurzone natomiast wieczorem można zupełnie bezpiecznie pospacerować główną ulicą przy, której stoi dużo nowoczesnych i bardzo drogich hoteli. Są też kantory wymiany walut gdzie najbezpieczniej wymienić pieniądze. Jest też sporo kwater typu hostel, kilka dużych sklepów typu europejski supermarket (ceny w USD), setki niedrogich miejscowych sklepików otwartych do późnych godzin nocnych.
Ważne! doskonale zaopatrzone apteki, w których nie wymaga się recept, wystarczy podać na jaką chorobę lub znać skład leku a sprzedawca (przeważnie lekarz) zaraz coś odpowiedniego znajdzie. Ceny leków nie odbiegają od polskich ale oczywiście trzeba się targować.
Na ulicy trudno się dogadać w jakimkolwiek języku oprócz migowego :) w hotelach, supermarketach i szpitalu już znacznie lepiej - jednak wszyscy są bardzo życzliwi i pomocni.
Miasteczko całkiem fajne, wieczorem zaczyna tętnić życiem. Kilka fajnych miejsc, w których można napić się miejscowego piwka. Znajdziesz tam hotele i miejsca do spania na każdą kieszeń. Całkiem przyzwoita infrastruktura. Przyjaźni ludzie.
Zaletą miasta jest jego bliskość do Angkor Wat (30min. na rowerze) oraz tanie hotele (4USD za duzy pokoj z łazienka i sufitowym went. w 2 letnim hotelu). Poza tym nic ciekawego.
ciekawy kilmat, mili ludzie i pyszne jedzenie
nie oszukujmy się, miasto do urzekających nie należy, ponadto kierówcy tuk tuków chyba nigdzie nie są tak natrętni
Ciekawe miejsce, w którym można spojrzeć na ludzi tam mieszkających z innej perspektywy. Miasto może i nie jest bogate, ale zapewnia dostęp do dobrch hoteli i restauracji, oraz oczywiście znajduje się blisko Angkor.
Nic ciekawego, ale jak chce się zobaczyć Angkor, to i tak nie ma wyjścia, trzeba się tu zatrzymać.
Średnia ocena na podstawie 25 opinii: 3/5.