Bangladesz

Dhaka

Dhaka jest wielkim, przeludnionym (12 milionów mieszkańców), nieco chaotycznym miastem, stolicą Bangladeszu. Jest jednym z niewielu miejsc na świecie, w którym na codzień na ulicach jest tak dużo ludzi, że aż tworzą się korki. Blisko pół miliona riksz i niewiele mniej innych pojazdów także robią swoje. Dhaka może być męcząca, ale ma też swoje uroki. Najstarsza część miasta, zwana Old Dhaka, robi duże wrażenie, z całą swoją architekturą, sklepikami, kolorowymi bazarami i tłumami ludzi, którzy potrafią otoczyć turystę wianuszkiem i z ciekawością mu się przyglądać. Do odwiedzenia są równiesz dziesiątki meczetów, kilka świądyń hinduskich i buddyjskich, muzea, parki i trochę ciekawych budynków, szczególnie orginalny budynek parlamentu. Ponieważ ważną rolę w życiu miasta odgrywa rzeka, warto wynająć łódź wraz z wioślarzem i spędzić parę godzin przyglądając się życiu na rzece i na jej brzegach.

Z Dhaki do Khulny kursuje bardzo popularny, ponad stuletni, statek rzeczny Rocket Steamer.

Opinie o Dhace
+ DODAJ

Fajny
Chaos na ulicach,porzucone wraki aut na ulicach- a może wciąż jeżdżą ?. Mieszkałem w dzielnicy Banani- od miejsca gdzie handluje się bananami, zakupiłem ogromną kiść za jakieś grosze.Lepiącą się od błota i śmieci drogą dotarłem do czystej i nowoczesnej restauracji z wegetariańskim jedzeniem, w życiu nie zdarzyła mi się tak wspaniała uczta , jak oni to robią ?. W hotelowych restauracjach karty menu jak grube księgi, również pyszne jedzenie. Zakup piwa praktycznie niemożliwy, poniekąd jest jakiś sklep dla cudzoziemców, trzeba jechać kawał drogi przez Dhakę i mieć ze sobą paszport. Za to betel do żucia na każdym rogu. Nie ochłodzi jak piwo ale miejscowi żują , gdyż usuwa on efekt zmęczenia od gorącego wilgotnego powietrza.
Zachwycający
Byłem na przełomie marca i kwietnia. Fantastyczna przygoda. O wiele bardziej ciekawa niż zwiedzanie wysoko cywilizowanych miast azjatyckich. Niepowtarzalne uroki, wszechobecny smród zgniłych jaj, trzydziestostopniowy upał i dziewięćdziesięcioprocentowa wilgotność robi swoje. Zupa wypełniona komarami, milionami ludzi. Wychodzisz o 3 w nocy na ulicę i czujesz się jak w mrowisku. Nikt nie śpi, miasto żyje całą dobę. Bieda, smród rynsztoków, otwarte ścieki płynące pod chodnikami, często odkryte. Góry śmieci, walące się budynki, bieda, cudowne instalacje energetyczne na słupach wyglądające jak pajęczyna na strychu, niekończąca się prowizorka. Do tego słupy wysokiego napięcia biegnące środkiem koryt rzek przecinających miasto. Gęsto od nędzy, mnóstwo kalek, żebraków. Strach wziąć cokolwiek do ust, wszędzie smród i bród. Wszystko się lepi. Patrząc na bazary widać oblepione muchami ochłapy mięsa chłodzące się w trzydziestostopniowym upale. Ciekawe twarze, fascynująca ludzka rzeka na ulicach, muzułmanie, pomarańczowe brody, najczęściej przyjaźnie nastawieni, ciekawi białego człowieka jakby zobaczyli ufo. Prawie sami mężczyźni, zdarzają się piękne zadbane kobiety, zawsze w luźnych kolorowych spodniach. Uroda indyjska. Ciężko było, ale żal wyjeżdżać. Coś w tym kraju jest, coś ciągnie, nawet islam ma jakby inną twarz. Rzeki wyglądają jak rozlana rtęć, złowroga mazia bez oznak życia. Na brzegach ludzie, tysiące, żyją, mieszkają w budach skleconych z niczego, najgorszych odpadków, góry wszelkiej maści śmieci wpadają prosto do wody, płoną plastikowe odpady, inni piorą dziwne płachty w jednym kolorze, setki tego widać z wody jak się suszy na brzegach. Aż dziwne że można w czymś takim prać. Inii się kąpią, razem z krowami i końmi. Po ulicach latają dzikie (chyba) kozy, psy z dziurami w sierści, chore, zarażone jakimś syfem. Brak wiatru, zapach przytyka nozdrza, można mieć wrażenie że głęboko zaciągając się powietrzem można się czymś zarazić. Jednak jedno jest pewne, było warto. Nie jest to kraj dla estetów, kompletnie nieturystyczny. Przez to niezwykle ciekawy. Ponad tydzień podróży po Bangladeszu zaowocował spotkaniem aż trzech białych. Dwie dziewczyny i starszy facet. W mieście takim jak Chittagong (ok 3 mln, raczej dwa razy tyle) w nocy na tysiącach uliczek coś w rodzaju otwartych manufaktur. Robią wszystko, np prostują zdobyczne druty zbrojeniowe, rozbijają cegły młotkiem na drobny gruz, prasują ciuchy żelazkami na duszę. W nocy łapią lekki oddech od upału, niestety nie od wilgotności. Port, setki statków na redzie.W dzień i w nocy w kilkupiętrowych budynkach bez okien pracują tysiące ludzi, branża tekstylna. Targi na obrzeżach miast, jak w średniowieczu, niezwykłe. Na drogach między miastami niesamowity ruch, króluje Tata i inna azjatycka motoryzacja. Ciężarówki, autobusy, furgony, tuktuki i masa ryksz. Autobusy obdrapane do granic możliwości, często bez szyb, nawet przednich. Cng to napęd tego kraju. Patrząc przez okno jadącego samochodu widać co kilka km cegielnie "odkrywkowe". Miliony cegieł ułożone na otwartym terenie, spore grube kominy, dymią w czyściutkim powietrzu. Domy na palach, małe poletka ogrodzone wysokimi murami chroniącymi przez zalaniem wodą. Dziwny świat, ciekawy śmietnik cywilizacji.
Zachwycający
Nie lubię miast ale to jest wyjątek. Wystarczy pozwiedzać okolice i już zaczyna się egzotyka.
Zachwycające
Bylem z żoną w Bangladeszu w Marcu... Potwierdzam co napisane powyżej :) Polecam rejs wspomnianym Rocket Steamer - niezapomniane przeżycie, fantastyczne krajobrazy, cudowni ludzie - czasem aż za bardzo;) Można poczuć, że się cofnęło o jakieś 100 lat.
Bardzo fajne
Dhaka jest super, bardzo intensywne miasto pod każdym względem.
Bardzo fajne
Bardzo duże i niemiłosiernie zatłoczone miasto. Jak na Bangladesz dość ciekawie miejsce do odwiedzenia, tym bardziej, że trudno je ominąć. Koniecznie trzeba zobaczyć Old City oraz przepłynąć się łodzią po rzece.
Średnia ocena na podstawie 6 opinii: 4/5.
Przewodnik > Bangladesz > Dhaka